komedie.jpeg
Rozrywka

Expert poleca: najlepsze polskie komedie wszechczasów

10 maja 2021 5 minut czytania

Polska wiosna bywa kapryśna – obok pięknych, ciepłych dni czeka nas równie wiele chłodnych i deszczowych. A cóż może być lepszego na niepogodę niż wieczór filmowy z dobrą komedią w roli głównej? Od kultowej Seksmisji do wciąż nowej Volty – rodzima kinematografia oferuje całkiem pokaźną ilość ambitnych i zabawnych komedii.

Śmiech łagodzi stres, dotlenia organizm, stymuluje pracę układu odpornościowego, dodaje energii, a nawet poprawia stan odżywienia skóry i włosów. Powinien być przepisywany na receptę. Póki resort zdrowia nie zdecyduje się jednak na taki krok, musimy dawkować go sobie sami. Gdzie szukać powodów do śmiechu w czasach, w których „rzeczywistość gryzie”? Z pomocą przychodzą polskie komedie – poniżej subiektywny ranking najlepszych rodzimych filmów, gwarantujących natychmiastową produkcję hormonów szczęścia w organizmie. 

Seksmisja (1983)

Cytaty z tego filmu znają nawet przedstawiciele młodszych pokoleń, choć niekoniecznie znają samą produkcję. Trudno się dziwić – bon moty Maksa i Albercika zdobią nie tylko T-shirty, ale też kubki, torby na zakupy, a nawet ściany mieszkań. A sam film? To dystopia przedstawiająca świat rządzony przez matriarchat, a zarazem jedna z pierwszych wypraw na tereny fantastyki naukowej w polskim kinie.

Dziś słusznie jest krytykowana za stereotypowy, momentami seksistowski sposób przedstawiania kobiet, ale mimo to należy do ścisłej czołówki najlepszych polskich komedii. Status filmu kultowego zawdzięcza przede wszystkim genialnej kreacji Jerzego Stuhra oraz doskonale napisanym dialogom, które na stałe wpisały się w mowę potoczną Polaków.

Sami swoi (1967)

Nie da się - po prostu nie da się nie śmiać, oglądając ten film. Mimo że od jego premiery minęło pół wieku. Zmieniły się realia historyczne, zmieniła się (w jakimś stopniu) mentalność Polaków, ale przygody Kargula i Pawlaka wciąż bawią do łez.

Rzecz dzieje się tuż po II wojnie światowej na tzw. Ziemiach Odzyskanych i dotyczy sporu między dwoma rodzinami. Skąd się wziął ten spór? Z ziemi, którą Kargul zaorał o trzy palce za daleko, co doprowadziło do rozlewu krwi i emigracji jednego z członków rodziny Pawlaków do USA. Film Sylwestra Chęcińskiego odniósł taki sukces, że w kolejnych latach powstały jego kontynuacje: Nie ma mocnych oraz Kochaj albo rzuć – równie udane, jak pierwszy obraz z cyklu.

Miś (1980)

Bareja by tego nie wymyślił – od czasu premiery Misia to zdanie stanowi najczęstszą reakcję Polaków na surrealistyczne sytuacje. Bo też Stanisław Bareja po mistrzowsku diagnozował absurdy życia w Polsce Ludowej i przekładał je na język filmu. 

Latająca nad miastem słomiana kukła, talerze przytwierdzone do barowego stolika za pomocą śrub, taras widokowy warszawskiego lotniska znajdujący się… we Wrocławiu – Miś to mocno przejaskrawiony, ale wciąż bliski rzeczywistości obraz życia w ostatnich latach komunizmu. Dziś zrozumiały przede wszystkim dla widzów pamiętających czasy PRL-u, co nie znaczy, że młodsze pokolenia nie znajdą w nim nic dla siebie. Pewne aspekty polskiej rzeczywistości pozostały bowiem niezmienne.

Chłopaki nie płaczą (1999)

Chyba każdy reżyser chciałby zaczynać karierę z takim przytupem jak Olaf Lubaszenko. Po raz pierwszy aktor stanął po drugiej stronie kamery w 1997 roku na planie filmu Sztos, po raz kolejny dwa lata później kręcąc obraz Chłopaki nie płaczą.

Obie produkcje okazały się hitami, a film Chłopaki nie płaczą natomiast do dziś uważany jest za jedną z najlepszych polskich komedii. Lubaszenko wyśmiał w nim polski światek gangsterski oraz stereotyp nadwiślańskiego macho, a zrobił to z ogromnym wdziękiem i dużą dawką inteligentnego humoru. Cezary Pazura, Maciej Stuhr i Bohdan Łazuka natomiast wspięli się na wyżyny aktorskiego kunsztu.

Dzień świra (2002)

Stopklatki z komedii Marka Koterskiego to chyba najczęstsza podstawa internetowych memów. Ale Dzień świra bawi do łez nie tylko w wersji graficznej – to doskonała, choć gorzka satyra na Polskę i polskość, która nawet po blisko dwóch dekadach nie traci na aktualności.

Na ekranie oglądamy jeden dzień z życia inteligenta, czyli nauczyciela Adasia Miauczyńskiego – nieakceptującego samego siebie, rozczarowanego pracą, marzącego o miłości, ale uciekającego przed nią neurotyka. Marek Koterski tym filmem rozprawia się z mitem polskiego inteligenta, ale też wytyka narodowe przywary. Czyni to jednak z niemal ojcowską wyrozumiałością i bez szyderstwa. Dzień świra to film jednego aktora i popis umiejętności Marka Kondrata – już choćby dla tej kreacji warto poświęcić mu czas.

Kiler (1997)

Nie da się przecenić tego, co Juliusz Machulski zrobił dla polskiej komedii. Czternaście lat po absolutnie kultowej Seksmisji reżyser dał polskiemu kinu kolejny komediowy klejnot, czyli Kilera. Opowiedział w nim historię taksówkarza Jerzego Kilera, wrobionego w morderstwo, uznanego przez policję za płatnego zabójcę i próbującego dowieść swojej niewinności.

W tytułową rolę brawurowo wcielił się Cezary Pazura, a partnerowali mu Katarzyna Figura, Jerzy Stuhr i Janusz Rewiński. Polacy do tego stopnia polubili kreowanych przez nich bohaterów, że dwa lata później Juliusz Machulski nakręcił kontynuację ich losów, czyli film Kilerów 2-óch. Wygłaszane przez nich kwestie natomiast na stałe weszły do popkultury i mowy potocznej.

Jak rozpętałem drugą wojnę światową (1969)

Grzegorz Brzęczyszczykiewicz z Chrząszczyżewoszyc w powiecie Łękołody – ten łamaniec językowy stał się równie popularny jak Sasza szedł suchą szosą. Wszystko dzięki Frankowi Dolasowi, bohaterowi filmu Jak rozpętałem drugą wojnę światową w reż. Tadeusza Chmielewskiego.

Podając wspomniane fałszywe nazwisko, Dolas kpił z przesłuchującego go funkcjonariusza Gestapo, a język polskiej ulicy wzbogacił się o kolejną kultową frazę filmową. To zresztą tylko początek – irytowaniem Niemców (i nie tylko) zadziorny bohater wypełnił bowiem cały film i dwie jego kontynuacje. Ostatecznie jednak wygrał wojnę i na stałe wpisał się w nadwiślańską popkulturę – w 2003 roku powstała nawet gra RPG Jak rozpętałem II wojnę światową. Nieznane przygody Franka Dolasa.

Volta (2017)

Volta nie należy wprawdzie do szczytowych osiągnięć Juliusza Machulskiego, pokazuje jednak, że polska komedia ma się dobrze, a czasy jej świetności nie zakończyły się na latach 90. XX wieku. Pozornie jest to typowy przedstawiciel heist movie, jak w przypadku wszystkich produkcji spod ręki Machulskiego, skrywa jednak drugie dno.

Film stanowi m.in. krytykę zakłamania i nieudolności polityków oraz dorobkiewiczostwa rządzącego polskim społeczeństwem. Reżyser ponownie przygląda się też relacjom damsko-męskim, rozprawiając się z kultem rodzimego maczyzmu. W jednym z wywiadów Machulski przyznał, że kobiety są dla niego, jako filmowca, bardziej interesujące niż mężczyźni – nic więc dziwnego, że na ekranie królują Olga Bołądź, Aleksandra Domańska i Katarzyna Herman.

Polskie kino komedią stoi. Niezależnie, czy wolimy klimaty PRL, czy realia współczesności – każdy miłośnik dobrej rozrywki znajdzie wśród polskich komedii coś dla siebie.

Play Expert poleca

Sprawdź najkorzystniejsze oferty na play.pl